środa, 18 września, 2024

Na własne życzenie….

        Polska jest potęgą bursztynową na świecie, a Pomorze i Gdańsk to centrum bursztyno-wego przemysłu, które dają pracę 5-10 tysiącom osób. Za nami są Litwini, a nawet Niemcy i Włochy.
Wartość polskiego eksportu wyrobów z bursztynu szacuje się na 300 mln dolarów, co odpowiada wartości produkcji dobrej stoczni. Roczne zapotrzebowanie na bursztyn do przerobu wynosi w Polsce 220-240 t. Tymczasem w naszym kraju zbiera się co roku zaledwie 3-7 t bursztynu. Reszta pochodzi z Półwyspu Sambijskiego, gdzie znajdują się najbogatsze na świecie złoża tej kopaliny. Jednak nie zawsze jest ona sprowadzana do Polski legalnie. Inne źródło bursztynu to dzikie kopalnie na wydmach i w lasach przy plażach gdańskich Stogów, Sobieszowa, Mikoszewa i Mierzei Wiślanej.
        Największą bolączką branży jest brak dostępu do bursztynu dobrej jakości i w przyzwoitej cenie. Część surowca trafia z szarej strefy, o czym świadczą regularnie ujawniane przypadki przemytu z Rosji i Ukrainy oraz nielegalne stanowiska w naszych lasach, gdzie przy pomocy pomp wypłukiwany jest bursztyn.

fot. Eryk Popkiewicz
        W 2004 roku, z inspiracji Cezarego Windorbskiego, zrodził się plan utworzenia w Gdańsku Światowego Centrum Bursztynu. Przygotowany projekt, mojego i dr Macieja Rydla autorstwa, zyskał aprobatę Prezydenta Gdańska Piotra Adamowicza. Potrzeba uporządkowania polskiego rynku bursztynowego była w tamtym czasie sprawa bardzo pilną. Bursztynnicy sprzedawali corocznie w kraju i za granicą wyroby za dziesiątki milionów euro mając jednocześnie znikomy dostęp do krajowych zasobów surowca i chimerycznego importu. Opracowany projekt Gdańsk- Światowa Stolica Bursztynu przewidywał utworzenie w Gdańsku Światowego Centrum Bursztynu do zadań, którego poza sprawami promocji bursztynu na świecie i stania na straży jego jakości, należało stworzenie warunków do uruchomienia legalnego wydobycia surowca. Pilną sprawą było powołanie giełdy, która umożliwiłaby stabilizację ceny bursztynu. Sygnalizowaliśmy pilną potrzebę wdrożenia programu Światowej Stalicy Bursztynu, bo przeciwnym przypadku należało się liczyć z powiększaniem deficytu w zaopatrzeniu rynku i straceniu pozycji lidera na rzecz producentów z Rosji, Ukrainy czy Litwy. Powoływaliśmy się na szacunki Państwowego Instytutu Geologicznego, oceniającego udokumentowane polskie zasoby bursztynu jako znaczne, w ilości wystarczających na dziesiątki lat produkcji i całkowite uniezależnienie się od importu. Giełda miała gromadzić ewentualne nadwyżki wydobywanego bursztynu, nie pozwalając na spadek jego ceny.

fot. Eryk Popkiewicz
        Niestety jak to u nas bywa, zagrożenia bagatelizujemy, zajmując się jedynie bieżącymi sprawami.
Na początku tego roku nagle na światowych rynkach bursztyn uzyskał cenę wyższą od złota.
Odpowiedzialność za wybuch bursztynowej gorączki ponoszą Rosjanie. A ściślej mówiąc – Kombinat Bursztynowy w Jantarnym. Ta państwowa firma od lat była monopolistą na światowym rynku, dostarczając nań ok. 90 proc. wydobywanego bursztynu. Ale w zeszłym roku włączono ją do państwowego koncernu Rostek, co stało się jednym z elementów reformy prowadzącej do podniesienia dochodów. Na wstępie wstrzymano wydobycie i eksport surowca aż do momentu uporządkowania sytuacji w firmie. Ceny bursztynu na świecie błyskawicznie poszybowały w górę, na początku lutego przekraczając próg 40 dol. za gram. Cena grama złota znajdowała się na podobnym poziomie. Dopiero wówczas przypomniano sobie, że mamy największe na świecie zasoby niewydobywanego bursztynu. W prasie pojawiły się nawet wyliczenia, że ich wartość to jakieś 7 bln zł, czyli więcej niż warte od budzących takie emocje pokłady gazu łupkowego.
        Producenci wyrobów jubilerskich wykorzystują obecnie zapasy surowca, ale jego cena ze względu na wyschnięcie ważnego źródła znacznie wzrosła. W 2010 r. kawałek bursztynu o wadze 50-100 gramów kosztował ok. 550 dolarów, w tym roku aż dziesięć razy więcej, bo 5500 dolarów.
Bursztynowa gorączka ogarnęła Polskę. Szybko rosnące ceny bursztynu spowodowały, że tak wielu chętnych na wydobywanie tego minerału w naszym kraju jeszcze nie było. Tym bardziej, że by wydobywać bursztyn, firma nie potrzebuje zgody Ministerstwa. Wystarczy pozwolenie marszałka województwa.
        Potencjalnie bursztynu w Polsce jest pod dostatkiem, głównie na Pomorzu i Lubelszczyźnie, ale również na Kurpiach. Według szacunków, polskie zasoby mogą przekraczać nawet 700 tys. ton, z czego większość zalega na Kaszubach.
        W październiku 2013 r. pomorski wojewódzki geolog wydał koncesję na wydobycie ze złoża w Gdańsku Przeróbce, w którym znajduje się ok. 17 ton bursztynu.
Bursztynowa gorączka rozkręca się też na Lubelszczyźnie. Wiele firm chce wydzierżawić działki by poszukiwać, a w przyszłości eksploatować złoża bursztynu.
Uruchomienie kopalni bursztynu wymaga koncesji, wydzierżawienia terenu, na którym będzie prowadzone wydobycie i uzyskania innych pozwoleń, na przykład zatwierdzenia planu ruchu zakładu górniczego. Za koncesję na wydobycie bursztynu zapłaci się urzędową stawkę – 616 zł. Od wydobytej kopaliny trzeba jeszcze zapłacić opłatę eksploatacyjną – w tym wypadku 10 zł za kg.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA
        Obecnie bursztyn wydobywa się w Polsce metodą hydrauliczną. Najpierw wyznaczamy pole o powierzchni pięćdziesiąt na trzydzieści metrów. Spychaczem zdejmujemy urodzajną warstwę ziemi i przesypujemy ją na sąsiedni, już wyeksploatowany polder. Potem w ziemię wbija się koryto-walec z blachy, o średnicy pięciu, sześciu metrów. Musi się zagłębić w ziemi co najmniej do poziomu, na którym znajduje się pokład bursztynu. W koryto wtłacza się (pod ciśnieniem pięciu, sześciu atmosfer) wodę. Silny strumień wypłukuje ziemię. Bursztyn jest lżejszy od wody, wypływa więc na powierzchnię, przemieszany z osadami zalegającymi na tej samej głębokości i przeważa w nich mieszanina drobnych patyków. Pływającą po powierzchni koryta mieszankę wybiera się siatką i wrzuca do wanny z solanką. Nasączone solą osady opadają na dno,
a na powierzchni pozostaje bursztyn i najtwardsze kawałki drewna, które nie wchłonęły soli. Wybiera się je z solanki, wrzuca do drugiej wanny – z grubą warstwą soli – i starannie miesza. To wystarczy, by drewno wchłonęło sól i po ponownym wrzuceniu do solanki opadło na dno. Na powierzchni wody pozostaje tylko bursztyn. Głównie to sieczka, topik, koralówka, bębnówka, płaszczaki nadające się najwyżej na oczka pierścionków i małe rzeźby. Na Żuławach nie stosuje się metody odkrywkowej, która pozwala odzyskać cały bursztyn znajdujący się w złożu.
        Przy zastosowaniu metody hydraulicznej traci się największe bryły. Jeśli złoże zalega na głębokości ośmiu metrów, a podłożem są ciężkie iły, trudno „podnieść” dużą bryłę bursztynu na powierzchnię. Zwiększanie ciśnienia wody powoduje tylko obrywanie się otworu. Czasem operator tyczki, do której końca jest umocowana prądownica węża doprowadzającego wodę, czuje, jak uderzają o nią duże bryły bursztynu, ale nie może ich „wyprowadzić” na powierzchnię. Dobry operator potrafi określić, czy już dotarł do złoża po oporze, jaki stawia tyczka, drążąc kolejne pokłady ziemi.
        Eksploracja otworu jest opłacalna, jeśli uda się z niego wydobyć pięć kilogramów bursztynu. Za kilogram drobnicy można dostać 50-55 zł. Nielegalna konkurencja – przemytnicy i dzikie kopalnie – obniżają cenę. Ta zależy od wielkości bryły i jakości bursztynu. Im większa bryła, tym wyższa cena za gram. Dlatego ponownie wraca sprawa budowy kopalni. Pozwoli to na ucywilizowanie wydobycia bez szkody dla środowiska jak i uzyskanie brył o unikalnych wielkościach.

fot. Eryk Popkiewicz
        Niestety na to wszystko potrzeba czasu, który w znacznym stopniu straciliśmy. A rynek nie zna pojęcia pustki.
        Niech będzie dla nas ostrzeżeniem dramatyczny w swej wymowie list otwarty Tomasza Mikołajczyka do Prezydenta Miasta Gdańska i Marszałka Województwa Pomorskiego w którym pisze:
…Z moich obserwacji wynika, że już nawet ponad 95 procent wyrobów z bursztynem powstających w polskich firmach to wyroby z bursztynu modyfikowanego (prasowanego, klarowanego i barwionego) oraz jego imitacje wykonane głównie z utwardzonego kopalu kolumbijskiego. Badania kopalu na spektrofotometrze, choć dające stuprocentową pewność, są rzadkością, ponieważ proceder ten jest uprawiany całkowicie świadomie przez wielu dostawców surowca, producentów wyrobów, jak i sprzedawców. Kopal kolumbijski – utwardzony, sklarowany i barwiony – bez przeszkód imituje naturalny bursztyn bałtycki, deprecjonując w oczach odbiorców z całego świata nie tylko nasze bałtyckie złoto, ale i całą branżę bursztynniczą….

Sławomir Safarzyński

tabele-2

tabele-3