czwartek, 22 lutego, 2024

Spektakularny rabunek diamentów z brukselskiego lotniska wydarzył się ponad półtora roku temu. Jego kulisy nadal nie do końca są jasne. Wieczorem 18 lutego 2013r. ośmiu mężczyzn w maskach i mundurach policyjnych wdarło się na teren lotniska Zaventem w pobliżu Brukseli. W przeciągu kilkunastu minut dokonano kradzieży, która wstrząsnęła diamentową branżą.

 

Akcja rodem z kina

Twórcy takich filmów jak Ocean`s Eleven czy Italian Job nie powstydziliby się scenariusza belgijskiego napadu. 18 lutego 2013r. o godzinie 19.40 furgonetka marki Mercedes i osobowe Audi z zamontowanymi policyjnymi kogutami wjechały na płytę lotniska. Jak wykazało śledztwo, rabusie przygotowali wcześniej dziurę w ogordzeniu, przez którą samochody z łatwością przedostały bezpośrednio pod samolot Fokker 100 szwajcarskich linii lotniczych Helvetic Airways. Czas napadu był dokładnie wyliczony. Ochroniarze ze specjalistycznej firmy Brink`s mieli właśnie przeładowywać kosztowności z opancerzonej furgonetki do szwajcarskiego samolotu, który miał lecieć do Zurychu.
Uzbrojeni w karabiny Kałasznikow mężczyźni sterroryzowali ochroniarzy oraz 2 pilotów i 130 paczek z diamentami zamiast trafić do samolotu, znalazło się w samochodach bandytów. Podczas przeładunku rabusie trzymali ochroniarzy przez cały czas na muszce, równocześnie przenosząc łup, wszystko tak sprawnie, że cała akcja zajęła 15 minut – mniej więcej tyle, ile trwałoby załadowanie samolotu, nie wzbudzając podejrzeń obsługi lotniska. Wszystko bez jednego wystrzału. Z diamentami, których wartość szacowana jest na 50 mln USD, napastnicy pospiesznie opuścili lotnisko, gubiąc niewielką część kamieni. Pasażerowie samolotu nie zorientowali, że miał miejsce napad. Dopiero gdy odwołano lot i zostali poproszeni o opuszczenie samolotu zaczęli coś podejrzewać.

Ślady, pytania i spekulacje

Policja stosunkowo szybko odnalazła furgonetkę i Audi, które mogłyby być doskonałym śladem, gdyby nie fakt, że zostały doszczętnie spalone. Przebieg i precyzja rabunku dowodziła doskonałej orientacji bandytów w organizacji transportu diamentów. Śledczy zaczęli rozważać możliwość tak zwanej „wewnętrznej roboty”. Ustalono, że przed napadem mężczyźni ukrywali się na terenie przylegającej do lotniska budowy. Czas akcji oraz szybkość, z jaką zrabowano diamenty mogą sugerować, że napastnicy wcześniej sami pracowali jako ochroniarze drogocennych transportów. Jak twierdzi belgijska policja, mogli nawet po imieniu znać ludzi, których napadli. Wątpliwości budzi również dziura w płocie, przez którą auta bandytów wjechały na teren lotniska – otwór był na tyle duży i znajdował się blisko miejsca przeładunku, że powinien być zauważony przez ochronę. Policyjne mundury, które nosili rabusie mogły być potrzebne przed lub po napadzie, ponieważ podczas rabunku nie przypominali policjantów – mieli maski i broń, które nie są na wyposażeniu belgijskiej policji. Tezę o „wewnętrznej robocie” potwierdziła też rzeczniczka Antwerp World Diamond Centre – bandyci musieli dokładnie znać plan transportu, aby zaatakować w momencie przeładunku, jedynym, w którym można było dokonać kradzieży. Diamenty bowiem z przyczyn bezpieczeństwa ładowane są na pokład samolotu tuż przed odlotem. Skradzione diamenty należały do handlarzy z Antwerpii, którzy z oczywistych względów cenią sobie poufność. Dlatego po skoku nie podano do kogo należały kosztowności. Spekulacje na temat zleceniodawców napadu poszerzyły swoje kręgi o samych właścicieli, którzy mogli chcieć wyłudzić ubezpieczenie, podając zawyżoną wartość skradzionych kamieni.

Tajemnicze historie

Antwerpia od setek lat stanowi światowe centrum handlu diamentami. Dominującą pozycję zdobyła już w XVI wieku, dzięki nowatorskiej metodzie obróbki tych szlachetnych kamieni. Od tego czasu nieprzerwanie w belgijskiej Flandrii trwa handel wart miliardy dolarów rocznie. Równolegle z niebywale interesującą historią handlu i obróbki, toczy się historia bardziej mętna, zdecydowanie mniej przejrzysta od diamentu – historia kradzieży i tajemniczych napadów
Antwerpskie diamenty były ofiarami zuchwałych skoków od lat.
W 2003r. w samym centrum dzielnicy jubilerów Diamantkwartier dokonano najsłynniejszego rabunku. Ze skarbca skradziono diamenty i biżuterię
o wartości 100 mln USD. Zastanawiające jest, że pomimo szeregu zabezpieczeń i uzbrojonych ochroniarzy rabusiom udało się dostać do środka i wynieść łup. Szef bandytów pracował wcześniej jako sprzątacz w Centrum Diamentów, gdzie ponoć udało mu się wejść w posiadanie tajnych kodów do skrytek. Ujęty szef grupy przestępczej Leonardo Notarbartolo, podejrzanie szybko zwolniony warunkowo, miał sugerować, że dokonał kradzieży na zlecenie właścicieli, a rzeczywista wartość kosztowności wynosiła jedynie 20 mln USD.  Dwa lata później, w 2005r. na lotnisku Schipol pod Amsterdamem zrabowano diamenty o wartości około 75 mln USD. Sprawców i diamentów nigdy nie odnaleziono. W tym przypadku śledczy podejrzewają również udział kogoś z diamentowego biznesu.

Cenny łup

Jak wykazało śledztwo, pierwotnie celem bandytów miała być gotówka, jednakże podczas napadu zrabowali diamenty, głównie nieoszlifowane. Gdyby łupem padły pieniądze lub oszlifowane diamenty, zdecydowanie trudniej byłoby ująć sprawców. Próba sprzedaży tak dużej ilości nieoszlifowanych kamieni nie przeszła bez echa w diamentowym świecie.
W Genewie zjawił się francuski eksporter samochodów Marc Bertoldi, poszukujący kupców na zrabowane diamenty. Podążając tropem francuza śledczy zatrzymali szwajcarskiego prawnika oraz handlarza nieruchomości, którzy nabyli klucz do piwniczki, w której ukryto łup. Marc Bertoldi został zatrzymany na dworcu kolejowym w Moselle, a w jego zaparkowanym nieopodal Porsche policja znalazła pokaźną ilość gotówki, której pochodzenia nie potrafił określić.
W wyniku międzynarodowej współpracy policja aresztowała ponad trzydzieści osób podejrzanych o udział lub pomoc przy napadzie z 2013r. 24 osoby zostały zatrzymane w Belgii, 8 w Szwajcarii i jedna we Francji. Przeszukano około czterdzieści posiadłości i odzyskano część skradzionych diamentów, pieniądze ze sprzedaży oraz zakupione luksusowe samochody. Co najmniej dziesięciu zatrzymanych było znanych już wymiarowi sprawiedliwości, były to osoby skazane głównie za napady z bronią.
Nawet jeśli rozwiązanie śledztwa wyklucza właścicieli diamentów jako zleceniodawców, chcących poprzez sfingowaną kradzież wyłudzić ubezpieczenie, pytania pozostają. Przypadkowy napad wydaje się niemożliwy ze względu na niezwykłą precyzję. I czas i sposób, w jaki dokonano rabunku sugerują, że bandyci byli doskonale poinformowani o procedurach i planie transportu. Nawet jeśli nie wiedzieli, jakiego rodzaju kosztowności będą transportowane, lub nastawiali się na łatwą gotówkę, zastanawiające jest, skąd mieli niezbędne informacje. Scenariusz na film gotowy.

Na zdjęciu tytułowym:Ulica w Antwerpii, w dzielnicy najbardziej znanej z handlu diamentami. Około 80% światowego handlu diamentami w 2013 roku odbyło się właśnie tutaj

Wojciech Piróg

Źródła:
www.biztok.pl – Diamentowa robota
www.telegraph.co.uk – Brussels diamond Heist